Sceniczne gwiazdy mają swoje przyzwyczajenia, a czasem nietypowe żądania. O kaprysach gwiazd wie każdy, kto organizował koncert z ich udziałem. I wie, że to wcale nie taka prosta sprawa. Nie jest rzadkością, że oprócz umowy dotyczącej stawki za występ, do organizatora trafia cała lista w wytycznymi dotyczącymi, między innymi, miejsca noclegu po koncercie, a nawet tego, co ma się znaleźć na stole czy w garderobianej lodówce. Bywa nerwowo, stresująco, ale też miło i sympatycznie.
Spis treści
Jedną z gwiazd, która zostawiła organizatorom miłe wspomnienia, jest Leszek Możdżer, kompozytor, pianista jazzowy i producent muzyczny.
- To wspaniały, skromny człowiek - mówiła była już dyrektorka MOK-u Barbara Mareńczak - Piechocka.
- Przed koncertem z nikim nie rozmawiał tylko siedział w pustej sali i wpatrywał się w fortepian. Potem zdradził, że robi tak, bo to jego sposób na koncentrację. [/cyt]
Inna znana polska wokalistka, która okazała się miłą, sympatyczną artystką, była Kaya. Bez dziwnych wymagań, za to przystępna i żywiołowa.
Jan Ptaszyn - Wróblewski kochał zupy
O jazzmena Jana Ptaszyna - Wróblewskiego dbała jego małżonka, z którą przyjechał na koncert. Pilnowała go cały czas i dbała, by miał wszystko, czego potrzebował.
- Tuż przed koncertem zaczepiła mnie za kulisami z pytaniem: - A zupy mu daliście? Bo on lubi takie łagodne, jak w domu - wspominała sympatyczną parę dyrektorka MOK-u.
Wymagającą gwiazdą był amerykański gitarzysta jazzowy Al Di Meola. Zażyczył sobie, by z lotniska w Berlinie przywieźć go samochodem konkretnym modelem BMW.
Na szczęście mąż organizatorki koncertu miał dokładnie taki samochód, jaki sobie muzyk życzył. Problem pojawił się już po koncercie, gdy miał być odwieziony do hotelu. Gdy pod MOK podstawiono lexusa, artysta miał zareagować:
- Co? Takim samochodem mam jechać? - Ale pojechał...
Maryla Rodowicz zrobiła aferę o mleko
Inny zagraniczny artysta - Danzel, który był gwiazdą Dni Głogowa, zażyczył sobie ośmioosobową ochronę tylko po to, by pokonać kilkanaście metrów od sceny na Placu Targowym do miejsca spotkania z dziennikarzami.
Ale jedną z najbardziej wymagających gwiazd, które dały koncert w Głogowie była Maryla Rodowicz. Znana i kochana przez fanów piosenkarka ponad 10 lat temu wystąpiła na scenie podczas Dni Głogowa porywając bez reszty publiczność, Jednak za kulisami nie było już tak przyjemnie. Artystka i jej menadżer stawiali wymagania i pilnowali, by organizatorzy spełnili je w każdym punkcie. Na czas koncertu organizatorzy musieli dodatkowo wynająć specjalnego busa z wizerunkiem gwiazdy.
Marylobus był w pełni wyposażony, łącznie z lodówką, w której miały się znaleźć określone produkty. Menadżer wskazał też dokładnie, w którym miejscu ma stać mleko, woda, jabłka.
Gdy przyjechała wszystko już na nią czekało. Nagle, po wejściu gwiazdy do busa zapanowała nerwowa atmosfera. Piosenkarka dopominała się... mleka. Organizatorzy wpadli w panikę, bo przecież przygotowali mleko. Okazało się, że zamiast stać na półce z jednej strony, to... stało nieco dalej.
Gwiazda polskiej estrady za kulisami nerwowo reagowała też na widok dziennikarzy. Nie pozwalała podchodzić w pobliże jej busa, by przypadkiem nie uwiecznić jej bez makijażu.
Ciekawostką dotyczącą Maryli Rodowicz jest to, że gdy występowała na Dolnym Śląsku, nocowała tylko w jednym hotelu. To wrocławski Redis, a w nim pokój, którego numer znają tylko nieliczni.
Wodecki zwiedzał miasto, a Ewę Farnę nie wpuścili na imprezę
W Głogowie koncertowali też m.in. Irena Santor i nieżyjący już Zbigniew Wodecki (zm. w 2017 roku), którzy ujęli organizatorów nie tylko profesjonalizmem, ale przede wszystkim serdecznością i skromnością.
Zbigniew Wodecki poszedł nawet na spacer po starówce i osobiście zapraszał napotkanych ludzi na swój koncert - opowiadała nam była dyrektorka MOK, która wspomina też dwa koncerty braci Golec. - To bardzo sympatyczni i życzliwi ludzie, ale na koncerty jeździła z nimi ich mama, która rządziła całą ekipą. Pilnowała na przykład, by synkowie zjedli porządne, duże obiady, bo chłopaki zjeść lubią.
Przygodę w Głogowie miała popularna wokalistka Ewa Farna, za którą przyjechała blisko stuosobowa grupa fanów z całej Polski. Wystąpiła w naszym mieście, gdy nie miała jeszcze 18 lat. Jak wieść niesie, po koncercie młodziutka wówczas gwiazda chciała się zabawić i wejść do jednego z głogowskich klubów na imprezę, ale ... ze względu na wiek ochrona jej nie wpuściła.
Muzycy Bajmu trafili na izbę wytrzeźwień
Swoją głogowską przygodę i to dość poważną miał też zespół Bajm. W latach 80. ubiegłego wieku, po jednym z koncertów w naszym mieście, Beata Kozidrak wróciła do hotelu, wtedy jeszcze Kasztelańskiego, a muzycy postanowili zabawić się w pobliskiej restauracji. Zapewne chodzi o dawną Kameralną przy alei Wolności.
W lokalu między muzykami a innymi gośćmi doszło do bójki. Wezwano policję i całą awanturującą się ekipę zabrano na izbę wytrzeźwień. Rano, gdy wokalistka zorientowała się, że nie ma jej zespołu (w tym męża), osobiście interweniowała, by ich wypuszczono.
Przygodę tę opisano nawet w biografii Bajmu pod tytułem „Płynie w nas gorąca krew" wydanej w 2011 roku.
Tanie linie trują! Ryanair i Wizz Air na czele
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?