Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Różne oblicza Tomasza Daikslera. Malarz, filmowiec, prezes, świecki zakonnik, opiekun osoby niepełnsprawnej

Leszek Kalinowski
Leszek Kalinowski
Nie tylko pisze ikony, jest przecież malarzem z wykształcenia, studia skończył na Uniwersytecie Zielonogórskim
Nie tylko pisze ikony, jest przecież malarzem z wykształcenia, studia skończył na Uniwersytecie Zielonogórskim Jacek Katos
Jest prezesem Zielonogórskiego Okręgu Związku Polskich Artystów Plastyków. Znajomi mówią o nim, że jest osobą poszukującą nie tylko w twórczości, ale i życiu.. Stąd np. wyjazd do Wielkiej Brytanii, gdzie opiekował się niepełnosprawną osobą, stąd warsztaty pisania ikon, stąd Franciszkański Zakon Świecki, stąd mnóstwo szkoleń i kursów, które kończy i na które wciąż się zapisuje.

Tomasz Daiksler jest absolwentem malarstwa w Instytucie Sztuk Pięknych na Uniwersytecie Zielonogórskim (dyplom z malarstwa w pracowni prof. Stanisława Kortyki i asyst. ad. Jacka Dłużewskiego, aneks z fotografii w pracowni ad. Leszka Krutulskiego). Uprawia malarstwo, rysunek, fotografię. Od 2007 roku należy do Związku Polskich Artystów Plastyków.

Nie tylko pisze ikony, jest przecież malarzem z wykształcenia, studia skończył na Uniwersytecie Zielonogórskim

Różne oblicza Tomasza Daikslera. Malarz, filmowiec, prezes, ...

Tomasz Daiksler - wszedłem w świat sztuki i kultury

Jak przyznaje artysta, malarstwo było zawsze dla niego czymś intrygującym. Jako mały chłopiec marzył, by malować portrety. Chciał iść do liceum plastycznego, ale za namową taty zdecydował się ostatecznie na zielonogórski Elektronik. By mieć fach w ręku. Nie czuł się jednak dobrze w tej szkole, co innego mu w duszy grało. Dlatego po maturze wybrał kierunek studiów, który czuł…
- Jakie to było fantastyczne uczucie, że tu każdy przedmiot mnie interesuje. Że wszedłem w świat sztuki i kultury. Że spotykam tu wiele ciekawych osobowości – mówi Tomasz Daiksler.

Nie tylko pisze ikony, jest przecież malarzem z wykształcenia, studia skończył na Uniwersytecie Zielonogórskim
Nie tylko pisze ikony, jest przecież malarzem z wykształcenia, studia skończył na Uniwersytecie Zielonogórskim Jacek Katos

Eviva l'arte!, czyli niech żyje sztuka, a dokładniej... kibel w sztuce.

Tematykę swoich obrazów czerpie z codziennej obserwacji otoczenia i świata. Np. obrazy z cyklu "Podróż do obrazu z pokoju” są jego wędrówką do świata z obrazu z jego rodzinnego domu.
- Przedstawiał on pejzaż z wiejskim domem, polem, strumykiem i brzozą. Od dziecka wpatrywałem się w niego godzinami. Pragnąłem choć na chwilę się tam znaleźć. Z upływem lat ta potrzeba nie wygasła, ale za to przyszedł pomysł, jak mogę odrobinę doświadczyć tego miejsca i wrażeń z nim związanych – opowiada zielonogórzanin - Odbyłem więc czterodniową podróż do świata z obrazu. Moimi bohaterami są dzieci i koty. Dzieci symbolizują świat szczery, prawdziwy oraz beztroski, a koty niezależność (chodzą własnymi ścieżkami) i łączność z przyrodą, z jej akceptacją.
Wiele osób kojarzy Tomasza Daikslera np. z obrazem Eviva l'arte!, czyli niech żyje sztuka, a dokładniej... kibel w sztuce.
- Ta praca powstała jeszcze na studiach. Ale sięgnąłem po nią dopiero, gdy pracowałem w Muzeum Ziemi Lubuskiej. Jakoś zmęczony byłem sztuką, która zaczęła się oddalać od odbiorcy. Zadawałem sobie wtedy pytania, czy ta sztuka jest jeszcze zrozumiała? I nadarzył się moment, kiedy organizowana była wystawa w ramach Salonów Jesiennych (co roku organizowana jest na przemian w Gorzowie Wielkopolskim i Zielonej Górze). Prezentowane są na nim prace artystów z regionu – wspomina artysta. – Miałem ochotę na małą złośliwość. I wróciłem do obrazu z toaletą. Przy nim umieściłem też rolkę papieru toaletowego, a na każdym listku zrobiłem za pomocą szablonu napis: Eviva l'arte! (Niech żyje sztuka!).

Miałem możliwość ocalać od zapomnienia ważne wydarzenia

W pewnym momencie zajął się filmami. Przez 10 lat był współautorem „Kulturalnych Puzzli”.
- Możliwość pracy przy tym programie była piękną przygoda. Zacząłem się odnajdywać w ruchomym obrazie – podkreśla. Możliwość dokumentacji ważnych wydarzeń kulturalnych zaczęła mnie kręcić. Pracowaliśmy w zgranym zespole, pokazywaliśmy ciekawe osobowości. Dzięki tym nagraniom pozostał trwały ślad dla kolejnych pokoleń tego, co się wydarzyło ważnego w tamtych latach.

Tomasz Daiksler sześć lat opiekował się niepełnosprawnym mężczyzną, mieszkającym w Anglii
Tomasz Daiksler sześć lat opiekował się niepełnosprawnym mężczyzną, mieszkającym w Anglii Archiwum Tomasza Daikslera

Miało być kilka miesięcy, było sześć lat

A potem pojawiła się myśl o wyjeździe do Anglii.
- Koleżanka rezygnowała z pracy jako opiekunka osoby niepełnosprawnej. Mogłem ją zastąpić. Pomyślałem, spróbuję. Na kilka miesięcy. No i zostałem tam sześć lat – wspomina artysta.
Na początku łatwo nie było. To były zupełnie inne obowiązki niż te, z którymi spotykał się do tej pory. Praca z osobą z niepełnosprawnością, po porażeniu mózgowym, która nie mówi, nie była prostą sprawą. Poza tym nie znał wtedy dobrze języka angielskiego. W małym miasteczku nie znał nikogo. A tu jeszcze trzeba było się przestawić i jeździć lewą stroną.. Z czasem zdołał do wszystkiego się przyzwyczaić.
Podopieczny był inteligentnym człowiekiem. Robił wszystko, by być jak najbardziej niezależnym od innych osób. Nauczył się używać głowy (ma przymocowaną specjalną antenkę), by naciskać przyciski w komputerze i pisać. By otworzyć sobie drzwi czy wziąć picie. Na wózku ma skrzyneczkę, klawiaturę, tablet, a obok telewizorek, który pokazuje komuś, co on pisze. Może więc pojechać samodzielnie nawet do banku, by załatwić swoje sprawy…
- A to człowiek, który według lekarzy – z jego chorobami - od dawna nie powinien żyć! Ale on ma w sobie zaciętość, chęć życia, jest wojownikiem. To bywa jego zaletą, ale bywa i wadą, bo jest buńczuczny – podkreśla zielonogórzanin. - Na początku miał potrzebę pokazania, kto tu rządzi, z czasem przekonał się do moich propozycji, które ułatwiały mu życie. Wtedy nasze relacja się zmieniły, zrodziło się zaufanie. Zaowocowało to m.in. stworzeniem nowych przycisków, ułatwień w komunikacji.
Zasmucił się, kiedy po sześciu latach Tomasz Daiksler powiedział, że wraca do Polski.
- Dawałem z siebie 100 procent i on to doceniał. Czasami się ze mnie śmiał, że jestem zbyt dokładny. Że mam pedantyczną naturę. I nawet jak wykonuję codzienne czynności, to zwracam też uwagę na estetykę – opowiada. – Będąc w Anglii, żyjąc w małym miasteczku zatrzymałem się. Nie musiałem żyć w pędzie jak dotychczas. Miałem czas, by zastanowić się nad swoim życiem.

W wieku 42 lat został ministrantem

Coraz częściej myślał o sensie życia. Pojechał na rekolekcje ignacjańskie. Przekonał się, że wiara może wyglądać inaczej niż do tej pory myślał…
Potem poznał dziewczynę z Poznania, która należała do świeckiego zakonu dominikanów. Dowiedział się, że w Zielonej Górze także funkcjonuje świecki zakon, tyle że franciszkanów.
- Jako młody człowiek też myślałem o tym, żeby zostać zakonnikiem. To czego nauczał św. Franciszek z Asyżu, mocno mnie dotykało. Ostatecznie jednak wybrałem inną, świecką drogę – wspomina. – Teraz pojawiła się inna możliwość. Postanowiłem z niej skorzystać. I w wieku 42 lat zostałem ministrantem, służę do mszy świętej, jestem we Franciszkańskim Zakonie Świeckim. I im więcej w to wchodzę, tym więcej chcę… Jestem w postulacie, będę wchodził w nowicjat. Czekają mnie okresowe ślubowania, a na końcu ślubowanie wieczyste.

Obraz Eviva l'arte!, czyli niech żyje sztuka, a dokładniej... kibel w sztuce.
Obraz Eviva l'arte!, czyli niech żyje sztuka, a dokładniej... kibel w sztuce. Jacek Katos

Zafascynowało go pisanie ikon

Skąd się wzięło zainteresowanie ikonami?
- Podczas rekolekcji w Zakopanem zobaczyłem broszurkę o szkoleniu, dotyczącym pisania ikon. Pojechałem na jedne, potem drugie warsztaty – opowiada. – Zafascynowałem się ikonami i twórczością Nowosielkiego, który tworzy współczesne ikony. Dzięki nim łatwiej się skupić, modlić. Mają w sobie taką pokorę… Tradycyjna ikona powstaje na desce, która ma z tyłu szpongi dla wzmocnienia, aby z upływem lat ona się nie zniekształcała. Na desce kładziemy grunt i płótno. Malujemy suchą temperą. Mieszamy to z żółtkiem jaka i białym winem lub wodą destylowaną. Najpierw kładziemy ciemną warstwę, potem jaśniejsze kolory.
A barwa w ikonach ma znaczenie.
Jak tłumaczy artysta - kolor niebieski ma się kojarzyć z niebem. z czymś nieziemskim, a czerwony – to kolor królewski, z drugiej strony uosabiający cierpienie. Złoto używa się nie po to, żeby ikona wyglądała na bogatą, ale żeby pokazać boskość.
Zalicza warsztaty, szkolenia, kursy. Jedno za drugim...

Znajomi mówią o Tomaszu Daikslerze, że jest pasjonatem… szkoleń

.
- Od dziecka wiele rzeczy mnie fascynuje. Zawsze interesowało mnie, dlaczego coś tak a nie inaczej działa. Jak jest coś zbudowane. I tak mam do dziś. Jak coś popsuje się w samochodzie, to lubię sam to naprawić – podkreśla artysta. – Gotowanie i pieczenie wyniosłem z domu. Ale chętnie poznaję też nowości, stąd udział w warsztatach kulinarnych np. pieczenia chleba. Jaka to satysfakcja upiec sobie taki zdrowy bochenek. Tych szkoleń, kursów zaliczam co roku nawet kilkanaście, bo wiele rzeczy mnie ciekawi i chcę nabywać nowe umiejętności. Stąd szkolenie z pracy z autystami, kładzenia złota czy pielęgnowania roślin. Chcę też bardziej poznawać sam siebie, więc uczestniczę w warsztatach związanych z psychologią i samorozwojem. Teraz odbyłem szkolenie na temat pierwszej pomocy. Byłem ostatnio świadkiem wypadku. Kierowca miał oderwaną nogę. Na szczęście były osoby, które udzieliły mu profesjonalnej pomocy. Ale gdybym tam był sam? Wydaje się nam, że coś tam wiemy, jak pomóc, ale tak naprawdę w stresie możemy wyrządzić więcej szkody, jeśli nie mamy odpowiedniego przygotowania. Trzeba więc dobrze się nauczyć, by nikt przez nas nie umarł.

Nie tylko pisze ikony, jest przecież malarzem z wykształcenia, studia skończył na Uniwersytecie Zielonogórskim
Nie tylko pisze ikony, jest przecież malarzem z wykształcenia, studia skończył na Uniwersytecie Zielonogórskim Jacek Katos

Musimy tworzyć dla ludzi, ale w dobrej estetyce

Od końcówki grudnia zeszłego roku pełni funkcję prezesa Zielonogórskiego Okręgu Związku Polskich Artystów Plastyków. Chciałby, by związek stał się bardziej współczesnym stowarzyszeniem. I żeby robić rzeczy, które będą dobre i dla artystów, i dla mieszkańców. Bo dziś dzieje się wiele wydarzeń, które są dalekie od estetyki.
Dzięki sztuce jesteśmy w stanie uczyć piękna, tworzyć to piękno wokół siebie – podkreśla Tomasz Daiksler. - Prowadzimy własną galerię, ale nie mamy zagwarantowanych funduszy na jej prowadzenie. Musimy pisać różne projekty, by się utrzymać. Chciałby, żeby to miejsce też utrzymywało ze sprzedaży obrazów, ale wiadomo Zielona Góra to nie Warszawa czy Kraków. Musimy tworzyć prace z myślą o mieszkańcach czy organizować wydarzenia, w których będą oni chętnie uczestniczyć.
Zobacz też Malarstwo Ewy Minge

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Instahistorie z VIKI GABOR

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera

Materiał oryginalny: Różne oblicza Tomasza Daikslera. Malarz, filmowiec, prezes, świecki zakonnik, opiekun osoby niepełnsprawnej - Zielona Góra Nasze Miasto

Wróć na gubin.naszemiasto.pl Nasze Miasto