Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Jarosław Hampel: Wiem, że z Piotrem dogadamy się, bo zawsze się dogadywaliśmy

PGE Ekstraliga, oprac. Cezary Konarski
Jarosław Hampel po sześciu latach wrócił do Falubazu Zielona Góra.
Jarosław Hampel po sześciu latach wrócił do Falubazu Zielona Góra. Mariusz Kapała
Przed zbliżającym się sezonem PGE Ekstraligi, Jarosław Hampel przeszedł z Platinum Motoru Lublin do Enei Falubazu Zielona Góra. Dla niespełna 42-latka będzie to powrót do zielonogórskiego klubu po sześciu latach.

W rozmowie z ekstraliga.pl Jarosław Hampel podkreślił, że cieszy się z występów nie tylko w czołówce ligi, ale także z powołania do reprezentacji Polski.

Jesteś „ostatnim z wielkich” – patrząc na to, że kariery pokończyli już prawie wszyscy złoci medaliści z narodowej reprezentacji Marka Cieślaka, to chyba masz satysfakcję, że nie tylko jeździsz na żużlu, ale jesteś ciągle w czołówce PGE Ekstraligi?

- Mam ogromną satysfakcję i nawet teraz, będąc na zgrupowaniu reprezentacji, byłem najstarszym kadrowiczem, ale w ogóle tego nie czułem. Podczas przygotowań czy treningu i kiedy razem spędzaliśmy czas. Chłopacy są sporo ode mnie młodsi, poza Januszem Kołodziejem, który jest ode mnie dwa lata młodszy, ale czułem się pełnoprawnym członkiem kadry, w pełni zaangażowanym. To był fajny wyjazd sportowo-treningowo-integracyjny. Każdy dawał z siebie sto procent, ja również i to olbrzymia satysfakcja, że zostałem powołany. Mam dużo radości z tego, że mogę być brany pod uwagę. Chcę zrobić wszystko, by w tym sezonie sportowo się to potwierdziło i chcę trzymać dobry poziom.

Masz poczucie, że przyszło ci jeździć w złych czasach? Pewnie teraz miałbyś szanse na złoto Indywidualnych Mistrzostw Świata, bo nie ma jednak takiego ścisku w czołówce cyklu Grand Prix, jak za czasów Golloba, Crumpa, Pedersena czy Rickardssona?

- Nigdy o tym nie myślałem z tej strony. W tamtym okresie turnieje były mocno obsadzone i rywalizacja była ogromnie trudna. Nie porównywałem tego do obecnych czasów – nie ma o czym mówić. Nie ma możliwości porównania tamtej stawki do tej, która jest teraz.

Dwa srebrne medale w takim razie muszą smakować wyjątkowo?

- Oczywiście, ale zawsze będę żałować, że póki co nie zdobyłem tego złotego medalu. Mówię to otwarcie. Jak ktoś mówi, że czuje się w stu procentach spełniony, nie zostając mistrzem świata, to ja tak nie mam. Póki nie mam złota, to będę sobie myślał „szkoda, że nie udało się go zdobyć”. Robiłem wszystko, co tylko się dało. Zawsze będzie to we mnie i będzie to boleć.

Nastawiasz się jeszcze na jakiś medal? Pewnie drugie złoto w Indywidualnych Mistrzostwach Polski może być celem i motywacją… To byłoby piękne ukoronowanie kariery.

- Dla mnie najważniejsze będzie to, żeby się odpowiednio przygotować u progu sezonu. Żeby czuć po sobie, że jestem w dobrej formie i dyspozycji, która pozwoli mi być w czołówce zawodników walczących o medale mistrzostw Polski, czy w eliminacjach. Nie myślę o tym zero-jedynkowo. To forma później determinuje te cele. Jak się czuje, że jest się w sztosie, ma się dobry sprzęt, to zapala się lampka, że można wygrać, m.in. IMP.

Myślisz też o tym, aby wystartować w eliminacjach do Grand Prix?

- Jeszcze nie zdecydowałem o tym w stu procentach. Zobaczymy, bo muszę to sobie przemyśleć.

Jak to jest trafić do Falubazu, gdzie teraz Piotr Protasiewicz jest za sterami, a nie na torze?

- Sam jestem ciekawy. Będziemy z Piotrem w jednej drużynie, ale on już jako dyrektor sportowy – decydujący o wszystkich strategicznych kwestiach. Ja wiem, że dogadamy się, bo zawsze się dogadywaliśmy – mamy dobre relacje i cieszy mnie to, że jest w Falubazie od strony sportowej. Niedawno skończył karierę i jest „świeży” w tym temacie, doskonale się odnajdzie. Piotr będzie chciał pomóc nam, a my jemu. To wszystko obiecująco naprawdę wygląda. Mamy dużo entuzjazmu, jeżeli chodzi o start PGE Ekstraligi.

Byłeś zaskoczony, że drużyna z Zielonej Góry w ubiegłorocznych rozgrywkach pierwszej ligi wygrała wszystkie mecze?

- Szczerze powiem, trochę tak. Byli mocną ekipą, ale zdominowali ligę mocno. Byłem zaskoczony, że z takim przytupem i bez dyskusji awansowali. Byłem pod wrażeniem formy.

Urodziłeś się w Łodzi. Przypomnisz młodszym kibicom, czy masz jeszcze jakieś związki z tym miastem?

- Urodziłem się w Łodzi, ale zbyt długo tam nie mieszkaliśmy. Później nie miałem żadnych powiązań. Teraz mają fajny stadion i tor (śmiech).

Odnośnie toru, 5 kwietnia na łódzkiej Moto Arenie odbędzie się turniej Łódź Kreuje IMME im. Z. Plecha. Niewiele zabrakło, abyś zakwalifikował się do tych zawodów, bo masz 18. średnią biegopunktową z sezonu 2023. Jakie ma się odczucia, startując na tym stadionie? Dużo się mówi o tym, że to jeden z najlepszych torów do ścigania.

- Dokładnie. Nie jest za długi i za ciasny. Wiraże są świetnie wyprofilowane, a geometria sprzyja walce. Można pojechać każdą ścieżką. Bardzo dobrze mi się na nim jeździ i rozmawiając z innymi, też go chwalą.

Ostatni raz średnią ponad dwa punkty na bieg miałeś właśnie w Falubazie w 2017 roku. Czy to jest taki ambicjonalny próg na sezon 2024 w PGE Ekstralidze?

- Tak, to na pewno. Przekroczyć taką średnią, to jest już dobry poziom. To już jest TOP zawodników. Byłoby to super osiągnięciem.

Tomasz Gollob zawsze mówił, że nowe tłumiki to był swego rodzaju punkt zwrotny dla żużla i zawodników z twojego i jego pokolenia. Też tak to odczuwasz po latach? To wywróciło układ sił do góry nogami?

- Na pewno dużo zmieniło, był to duży przewrót. Zmieniło się mnóstwo rzeczy w przygotowaniu sprzętowym przez tłumiki. Trzeba się było mocno przestawić, bo inaczej trzeba było przygotować motocykle i silniki. Zmieniła się też technika jazdy. Nie było to proste. Nasi tunerzy i mechanicy mieli też z tym sporo problemu, żeby zrobić dobry i szybki silnik. Finalnie udało się to zrobić, ale zmieniła się też kwestia torów i ich przygotowania. Co roku mamy też mniejsze zmiany – wprowadzono limitery, koła bezdętkowe, zapłony, itp. Ja czasami mam z tym problem, bo ci młodsi szybciej się adoptują do zmian, a ja trochę dłużej. Muszę być otwarty na nowe pomysły i rozwiązania. Czasem to przychodzi ciężej, ale jakoś sobie radzę.

Nurkujesz z pasji. Czy na przełomie roku była okazja do wypadu pod wodę? Gdzie cię można czasami spotkać nurkującego?

- Była okazja, w Egipcie. Morze Czerwone dalej oferuje nam wspaniałe i piękne miejsca do nurkowania. Coś pięknego. Nurkuję na tyle, na ile mi czas pozwala. Nie mogę się aż tak bardzo oddać swojej pasji, bo jest to czasochłonne. Zawsze gdzieś tam spontanicznie podejmuje się decyzje. Nawet w Europie są fajne miejsca, np. w Chorwacji.

Jak przeżyłeś żużlową pandemię? To był czas, gdy miałeś w głowie myśli, aby skończyć jeździć i zająć się czymś innym, czy po prostu spędziłeś ten czas na przeczekaniu sytuacji?

- Nie miałem przez chwilę myśli, że ten sport się dla mnie skończył. Wierząc, że mimo tak ogromnego problemu, jaki napotkaliśmy, będzie szło ku lepszemu – szybciej czy później. Nie miałem chwili zwątpienia, jeżeli chodzi o moje starty.

Na koniec przejdźmy do spraw medialnych, jak odbierasz świat mediów XXI wieku? Zaczynałeś, gdy nie było portali, królowały gazety. Do tego obecnie duży nacisk kładzie się na tytuły, które są krzykliwe i niekiedy atakujące. Jak ty to odbierasz?

- Ja chcę zawsze złapać do tego dystans. Fajne jest to, że świat poszedł do przodu, jest dużo mediów społecznościowych. Jest jednak za dużo takich fake newsów, to przyznaję. Ale fajne jest to, że możemy pokazać naszą dyscyplinę szerzej, dokładniej i od środka. Dużo programów tworzy się o tym, jak to jest w parkingu. Kiedyś kibice nie mieli do tego dostępu i ciężko było to zrobić. Dzisiaj oceniam to bardzo dobrze – to otwiera dyscyplinę i działa zachęcająco.

Sami zawodnicy podchodzą do tego także bardziej profesjonalnie i bardziej się otwierają. Przykładowo Bartosz Zmarzlik, czy Maciej Janowski, ale duża grupa innych żużlowców również angażuje się w działania w social mediach. Też się zastanawiałeś nad tym, aby wejść bardziej w media społecznościowe?

- Raczej nie. Jestem bardziej ze „starej szkoły”. Absolutnie nie uciekam przed mediami i nikt mi nie zarzuci tego. Jak są wywiady, programy do zrobienia, to zawsze jestem chętny. Nie jestem wciągnięty w media społecznościowe, ale widzę, co się dzieje dookoła. Jedynym minusem są te fake newsy, ale to było, jest i będzie. Trzeba umieć to wszystko odpowiednio filtrować. Nigdy nie odczułem przy współpracy z mediami, żeby coś było, co mi się nie podoba. Z tego, co gdzieś tam rozmawiamy, to jedynie nie zawsze jest odpowiedni moment i fajnie jest, jak dziennikarze oraz redaktorzy potrafią wyczuć ten moment na fajne wywiady. Staramy się nie uciekać i zamykać.

Często można przeczytać przed tym sezonem, że to jest „the Last Dance” Jarosława Hampela w kadrze. Czy ty w ogóle czujesz, że to jest twój ostatni taniec i nie chodzi też tylko o ten sezon, ale najbliższe dwa lub trzy?

- Chciałbym pomyśleć, że to bardziej te dwa albo trzy sezony (śmiech). To wszystko pokaże obecna forma. Trener kadry podejmuje decyzje na bazie tego. Ja muszę się skupić na sobie, na swoich przygotowaniach, by być w super formie. Nawet nie myślę o tym, czy to ostatni, czy przedostatni sezon w kadrze.

WIDEO: Bracia Piotr i Przemysław Pawliccy spotkali się z kibicami Falubazu

emisja bez ograniczeń wiekowych

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wideo

Materiał oryginalny: Jarosław Hampel: Wiem, że z Piotrem dogadamy się, bo zawsze się dogadywaliśmy - Zielona Góra Nasze Miasto

Wróć na gubin.naszemiasto.pl Nasze Miasto