Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Piotr Pawlicki: Zawsze imponowała mi atmosfera na stadionie i kibice Falubazu

Maciej Noskowicz
Maciej Noskowicz
Piotr Pawlicki w sezonie 2024 będzie zawodnikiem Falubazu Zielona Góra.
Piotr Pawlicki w sezonie 2024 będzie zawodnikiem Falubazu Zielona Góra. ZKŻ SSA/Dariusz Biczyński
O Falubazie, relacjach z bratem, celach na sezon 2024, startach w lidze angielskiej i sałatce jarzynowej na święta rozmawialiśmy z Piotrem Pawlickim, nowym żużlowcem Enei Falubazu Zielona Góra.

Jak do tego doszło, że wybrałeś Falubaz? W trakcie sezonu było już sporo plotek dotyczących twojego transferu do Zielonej Góry.

- W każdej plotce jest ziarenko prawdy. Był telefon od Piotra Protasiewicza [dyrektor sportowy w zielonogórskim klubie – red.] i konkretna rozmowa. Długo nie trwała, choć nie było to łatwe, bo trzeba było skupić się na jeździe w trakcie sezonu, ale szybko się dogadaliśmy. Musieliśmy się spotkać, by omówić szczegóły, ale „konkretnie” było od samego początku.

Jesteś leszczynianinem z krwi i kości. Wyobrażałeś sobie kiedyś, że będziesz występował w barwach klubu z Myszką Miki na plastronie?

- Przyznam, że nie, bo otwarcie mówiłem, że chcę jeździć w Unii do końca kariery. Sprawy potoczyły się jednak tak, a nie inaczej. Opuściłem Leszno, ale trafiłem do Wrocławia. To był rok, który mnie sporo nauczył. Teraz jestem w Zielonej Górze i mam nadzieję, że nie na jeden sezon. Pamiętam, jak przyjeżdżałem do Zielonej Góry jeszcze jako zawodnik Unii. Zawsze imponowała mi ta atmosfera na stadionie i kibice. Potrafią się zorganizować i zrobić klimat. Kiedyś myślałem nawet sobie: „fajnie byłoby tu trafić” i przyznam, że w poprzednich sezonach doszło nawet do rozmowy, ale nic z tego nie wyszło. Zawsze jednak lubiłem tutaj jeździć.

Czy tor w Zielonej Górze należy do Twoich ulubionych?

- Rzeczywiście, tak chyba jest. Tylko dwa razy zdobyłem tu mniej niż dziesięć punktów. Do tego wywalczyłem na tym torze wicemistrzostwo Polski w 2014 roku. Pamiętam także jedno spotkanie z sezonu 2021, które w Zielonej Górze pewnie nie wszyscy chcą pamiętać. To był 15 wyścig meczu, w którym jechałem z Maxem Frickiem, Patrykiem Dudkiem i Emilem Sajfutdinowem. Wygraliśmy, a Falubaz w wyniku tej porażki spadł wtedy do I ligi. Ja nie byłem wówczas w najwyższej formie, ale zdobyłem 14 punktów. Lubię ten tor, chociaż wolę mówić, że nie mam jednego ulubionego. Duże znaczenie mają warunki atmosferyczne i przygotowanie sprzętowe. Ale owszem, Zielona Góra jest torem, który należy do moich ulubionych.

Wróćmy jeszcze na chwilę do kulis twojego transferu do Falubazu. Sporo ryzykowałeś, bo przecież zielonogórzanie awans do PGE Ekstraligi przypieczętowali dopiero w październiku.

- Pewnie, że ryzykowałem, natomiast z przebiegu sezonu wiedziałem, że Falubaz awansuje. Miałem kilka innych ofert, ale tutaj było mi bliżej. Jest Piotr, jest brat Przemysław oraz reszta chłopaków. Mamy fajną drużynę, wszystko się to spięło w całość.

Brat miał duży wpływ na twoje przyjście do Zielonej Góry?

- Cóż, „o kasie” nigdy nie rozmawiamy. Nie wiem, jaką ma stawkę, on nie zna mojej, ale to ma być zdrowe (śmiech). Przyznaję, że dużo rozmawiałem z Przemkiem o tym, jak jest w Zielonej Górze, „Przemo” też się do tego przyczynił, że tu jestem, ale z drugiej strony ja się nie spodziewałem niczego innego. Znam się z Piotrem Protasiewiczem, nie miałem żadnych obaw.

Stawiasz sobie jakiś konkretny cel?

- Mam świadomość, że będę musiał być jednym z liderów w każdym meczu. Z taką myślą tutaj przychodzę, by po dwóch-trzech sezonach „złapać gaz” i się trochę odbić, bo ta niemoc trochę za długo trwa. Możliwości są. A jeśli chodzi o Falubaz, liczę, że będziemy czarnym koniem w sezonie 2024.

Wspominałeś o tym, że przyjście do Wrocławia przed rokiem było twoim dobrym ruchem. Dlaczego zatem odszedłeś ze Sparty?

- Byłem najsłabszy z piątki seniorów. Gdybym czuł się mocny, to dążyłbym do pozostania, ale nie byłem siebie pewny. Każda zmiana wnosi coś do życia, podobnie było u mnie, więc nie żałuję tego ruchu. Mieszkam we Wrocławiu, lubię wielkość tego miasta, bo tam „ginę”.

W Zielonej Górze, mieście żużla, na pewno tak łatwo „nie zginiesz”?

- Był czas, gdy spędzałem tu trochę czasu. W 2014 roku spotykałem się z dziewczyną z Zielonej Góry. Byłem także na Winobraniu, które jest symbolem tego miasta. Raz także spędziłem Sylwestra u Patryka Dudka.

Od trzech lat szukasz swojej formy. Jaki jest twój pomysł na to, by być lepszym żużlowcem?

- Cały czas są nowe pomysły, coś próbuję dopracować lub zmienić w stu procentach. Przygotowania też się trochę zmienią. Od tego sezonu będzie więcej motocykla. Już od stycznia enduro, później crossówki, a następnie motocykl żużlowy. Mam plan, aby więcej jeździć na motocyklu, bo muszę podszkolić technikę. Tu są braki, podobnie jak brak pewności jazdy.

Zawodnicy w twoim wieku najczęściej zrzucają winę na sprzęt lub tunera, a ty mówisz o technice.

- Technika, czyli styl jazdy, bo mam wrażenie, że jeżdżę za bardzo kurczowo, a potrzebuję więcej luzu, który zgubiłem. W minionym sezonie, do czasu kontuzji, złamania nogi nie było źle, później jednak było pod górkę. Noga długo dochodziła do siebie i to odczuwałem przez długi czas. Nie chcę jednak marudzić, czasami są sytuacje, które nie są komfortowe. Na szczęście dziś jest wszystko w porządku. Wróciłem do treningu po wakacjach, od stycznia będzie już solidna dieta, zrzucanie wagi, by w lutym była waga sezonowa.

Jak będzie wyglądać twoja baza sprzętowa?

- Dalej wierzę w to, że sprzęt był dobry, tylko ja źle jechałem, więc sporo sprzętu zostawiłem z poprzedniego sezonu. Pracuję wciąż z Ashleyem Hollowayem, dokupię jeszcze dwa nowe silniki i zobaczymy, co będzie.

Potrzebujesz dużej liczby startów podczas sezonu?

- Rozmyślam nad tym i zastanawiam się nad ligą angielską. Oprócz ligi polskiej i szwedzkiej mamy sporo indywidualnych zawodów, do tego eliminacji do Grand Prix czy SEC, trochę tego jest. Muszę jeszcze sobie to wszystko przemyśleć, ale temat Anglii jest w mojej głowie.

A Grand Prix?

- Myślę o tym bardzo, ale nie chcę tego tematu za bardzo rozwijać.

A myślisz już o zbliżających się świętach? Czym dla ciebie jest ten czas?

- Swoje prywatne marzenia już spełniłem, a prezenty wolę raczej dawać niż otrzymywać. U mnie w rodzinie zawsze jest taki zwyczaj, że robimy je dzieciom, ale później okazuje się, że są także drobiazgi dla dorosłych. Trochę jest u nas dzieciaków, sam Przemek ma trójkę.

A kuchnia przed świętami?

- Miałem chwilowy okres, że gotowałem, ale szybko mi się to znudziło, bo nie lubię sprzątać po gotowaniu. A na święta? Trochę zaskoczę, bo uwielbiam sałatkę jarzynową.

PIOTR PAWLICKI

  • Ur. w 1994 roku, wychowanek Unii Leszno, startował także w Polonii Piła i Sparcie Wrocław. Indywidualny mistrz Polski (2018), sześciokrotny drużynowy mistrz Polski (wszystkie tytuły z Unią), drużynowy mistrz świata (2016-2017), indywidualny mistrz świata juniorów (2014) stały uczestnik cyklu Grand Prix w latach 2016-2017.

WIDEO: Bracia Piotr i Przemysław Pawliccy spotkali się z kibicami Falubazu

emisja bez ograniczeń wiekowych

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wideo

Materiał oryginalny: Piotr Pawlicki: Zawsze imponowała mi atmosfera na stadionie i kibice Falubazu - Zielona Góra Nasze Miasto

Wróć na gubin.naszemiasto.pl Nasze Miasto